lutowy list o (nie)marnowaniu czasu.
cześć, piękny Człowieku, jak się masz w lutym, czy jesteś tu, gdzie chcesz być?
… tak dużo się dzieje, na świecie, zaraz obok, za drzwiami (to, że nie piszę o tym i nie komentuję, nie oznacza, że mnie nie interesuje, wręcz przeciwnie, ale może to temat na inny list…).
Co do świata za rogiem (choć jednak dotyczy to świata w ogóle i naszego w nim miejsca) - moje rozumienie czasu i jego przestrzenie kurczą się. Mam wrażenie, że bezpowrotnie.
Na przykład takie przejście dla pieszych koło domu, nagle zauważam, że już nie udaje mi się przejść na drugą stronę w tym samym tempie, jak wczoraj, jak zawsze. Miasto, które puchnie z roku na rok, coraz bardziej mnie pośpiesza, w połowie drogi zielone światło zaczyna migać i biegniemy z psem, ostatnie cztery susy pokonując przy czerwonym.
Niech sobie wybiję z głowy, że będę sobie iść przez życie powoli i rozglądać się na boki. W wielkim mieście nie ma czasu na moje fanaberie. I przecież w końcu to wszystko, cały ten przemyślany system, jest dla mnie i ogólnego dobra. Żebym szybciej doszła tam, gdzie chcę. Albo dojechała superszybkim pociągiem. Albo nie stała w kolejce do kasy i obsłużyła się sama. Żebym nie marnowała c z a s u.
Dobrze, myślę, spróbuję, przestanę być naiwną rebeliantką i będę współpracować. Ale jak już się nauczę, dopasuję, wydłużę krok, skorzystam z tych wszystkich wspaniałych ułatwień na co dzień i schowam do pudełeczka osobistą upartość niepośpiechu, jak już sobie uzbieram, tak dzień po dniu, szybko, tak dużo tego czasu, którego nie zmarnowałam, to co z nim zrobię?
Na co go wykorzystam? Jak uniosę tę ilość minut, tych godzin i dni zaoszczędzonych na szybkim przemieszczaniu się, automatyzacji, usprawnianiu i pędzie, w sumie nie wiem dokąd? (Ten mój czas, który nie wiem jeszcze, gdzie jest przechowywany, ale może ci, którzy skrócili zielone światło dla pieszych na skrzyżowaniu koło mojego domu to wiedzą?)
A co, jeśli świat już nie będzie istniał? Albo ja?
***
Więc może jednak wrócić do własnej rebelii? Nie dać się popędzać tam, gdzie jeszcze można? Nie oszczędzać czasu. Marnować go z przytupem na rzeczy, których nie da się schować w pudełku albo w szafie i wyciągnąć za kilka lat, kiedy będzie t e n czas, w jakiejś nieznanej mi i nieokreślonej przyszłości.
***
Zamykam więc oczy i wyobrażam sobie, że robię gwiazdy na plaży nad jakimś brzegiem morza. Albo robimy ze starszym B. challenge, które z nas dłużej utrzyma się stojąc na rękach, młodsza B. będzie mierzyć nam czas. Wielki pies w kolorze czekolady szczeka i goni fale, szczęśliwy, widząc tyle wody, którą tak kocha. Czytam książki, których nie odkładam na później. Piszę wszystkie te słowa, które wydają mi się warte zapisania i fotografuję wtorkowe światło, w kwietniu albo wrześniu.
Zaraz. Za chwilę. W te wakacje. Nie ma na co czekać.
dobrej soboty i do napisania,
a.
ps. jeszcze tylko 5 sobót do wiosny
ps1. czytam: Wiek kapitalizmu inwigilacji, Shoshana Zuboff, Nic drobniej nie będzie, Marcina Wichy (cudowne, jak wszystko, co napisał).
ps2. słucham i nie mogę się odczepić: Lola Young, Messy.
Witam.
Czytam 3 Pani książkę!!!
Zatrzymuje mnie.
Każe myśleć.
Chcieć mniej.
Dziękuję.
Jest mi Pani bliska!!
Dowiedziałam się o Pani z książki
Urszuli
Sołtys para
Anna S